13 maggio 2009

Jakiego rodzaju jest „dymisja” Benedykta XVI?


A propos niedawnych deklaracji abp Gänswein’a


24 czerwca 2016, świętego Jana Chrzciciela






Otrzymaliśmy następujące zapytanie:



Droga Redakcjo Disputationes Theologicae,


Przeczytałem konferencję abp Gänswein’a z 21 maja 2016 r. na temat „dymisji” Benedykta XVI. Co należy sądzić o tego rodzaju wypowiedzi? Kto jest Papieżem? Jestem zaniepokojony o Kościół i modlę się nieprzerwanie w intencji obecnej sytuacji, która wydaje mi się niezrozumiała i prawie że apokaliptyczna.


Pamiętający o Was w Różańcu


Cesare Bin





Dziękujemy czytelnikowi Cezarowi Bin za to, że napisał do naszej Redakcji. Jest pewnym, iż tylko Kościół ma prawo wypowiadać się w sposób rozstrzygający na temat prawowitości Pontyfikatów, lecz pozostaje rzeczą słuszną postawienie sobie pytania na temat natury i okoliczności „wyjątkowego” aktu, przede wszystkim jeśli jawi się on jako trudny do wkomponowania w znany do tej pory kontekst teologiczny i kanoniczny. W oczekiwaniu, iż Historia obdarzy nas dalszymi wskazówkami, odpowiemy proponując pewne przemyślenia, które oczywiście – wziąwszy pod uwagę złożoną i delikatną materię – pozostają otwarte na ponowne rozpatrzenie również w zależności do przyszłych, oficjalnych osądów autorytetu kościelnego. 


Przed analizą wypowiedzi abp Gänswein’a być może należałoby zrobić krok wstecz.


W 1294 r. Pietro da Morrone zostaje wybrany Papieżem przyjmując imię Celestyna V. Pokorny – i obiektywnie niezdatny do pełnienia tej funkcji – mnich z Abruzzów znalazł się w ten sposób na Tronie Piotrowym. Wkrótce potem zdał sobie on sprawę jak trudnym jest brzemię które zaakceptował, i zaczął zastanawiać się nad stosownością rezygnacji. Zapytani zostali najbardziej znaczący kanoniści (między którymi byli kardynałowie Benedetto Caetani i Gerardo Bianchi) i – aby uniknąć starannie problemów mogących pojawić się, kiedy Papież wybrany regularnie pozostaje przy życiu po swojej rezygnacji – zredagowano dokumenty abdykacji, które nie pozostawiają żadnego miejsca na wątpliwości i które pieczołowicie wyjaśniały, iż Celestyn V pozostawia Papiestwo i wszystko co się z nim wiąże. Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że kardynałowie odmówili przystania na prośby Celestyna, który chciał zachować użytek pontyfikaliów w czasie celebracji [1]. Od tej chwili stawał się ponownie Pietro da Morrone i zakładał surowy habit monastyczny.


Oto w skrócie historia rezygnacji z Pontyfikatu, która pomimo iż w niespokojnym kontekście historycznym, toczyła się z kanoniczną jasnością, dzięki której staje się przyszłym wzorcem dla uczonych historii Kościoła, teologii i prawa kanonicznego oraz doprowadzając aż do niedawnego kanonu 332 kodu prawa kanoniczego [2].


Jednakże wybór Celestyna, który „stał się na nowo Pietro da Morrone” – mówi nam abp Gänswein [3] – nie jest porównywalny do wyboru Benedykta XVI, który jeszcze dzisiaj ma być nazywany „Jego Świątobliwością Papieżem Benedyktem XVI”.


W cytowanej wypowiedzi abp Gänswein nie zraża się powtarzając, iż akt z 21 lutego 2013 roku był aktem sui generis oraz precyzuje, że nie jest on porównywalny do żadnego precedensu historycznego czy kanoniczego, i że „od tego czasu żyjemy w epoce historycznej, która w dwutysiącletniej historii Kościoła jest bez precedensu”.


Cytujemy: „Dlatego od 11 lutego 2013 posługa [w oryg. «ministero»] papieska nie jest tym, czym była wcześniej. Jest i pozostaje fundamentem Kościoła Katolickiego; a jednakże jest to fundament, który Benedykt XVI dogłębnie i trwale przemienił w swoim wyjątkowym pontyfikacie (Ausnahmepontifikat)”.


Sekretarz Papieża Benedykta dodaje: „wielu jeszcze dzisiaj kontynuuje postrzeganie tej nowej sytuacji jako pewnego rodzaju stanu wyjątkowego chcianego przez Niebo”. Abp Gänswein zadaje sobie również pytanie, czy naprawdę nadszedł już czas na ocenianie podobnego Pontyfikatu i odwołuje się do Pontyfikatu świętego Grzegorza VII, papieża reformatora, wiecznego celu myśli liberalnej i wrogów Kościoła, zmarłego na wygnaniu w Salermo i tak zwalczanego przez ówczesne potęgi, iż Cesarz przeciwstawił mu antypapieża.


To, co zostało dokonane przez Benedykta XVI jest opisane jako „krok o tysiącletniej wadze historycznej”, „tajemniczy krok”.


Dalej czytamy: „Krok taki, jak ten zrobiony przez Benedykta XVI nie miał istotnie nigdy miejsca, aż do dzisiaj”.


Jednakże zacytujmy w całości zdanie, które raz jeszcze jasno nabiera dystansu wobec precedensu kanonicznego Celestyna V:


Lecz w historii Kościoła zapisze się, iż w roku 2013 słynny teolog na Tronie Piotrowym stał się pierwszym «Papa emeritus» w historii. Od tej chwili jego rola – pozwolę sobie to powtórzyć jeszcze raz – jest całkowicie inna od tej, na przykład, należącej do świętego Papieża Celestyna V, który po swojej dymisji w 1294 r. zechciał zostać na nowo eremitą, lecz wręcz przeciwnie, stał się więźniem swojego następcy Bonifacego VIII (któremu dzisiaj zawdzięczamy ustanowienie w Kościele lat jubileuszowych). Taki krok, jak ten postawiony przez Benedykta XVI, nie miał istotnie nigdy miejsca aż do dzisiaj”.


Spontanicznie powstaje więc zagadnienie teologiczne i kanoniczne, ponieważ jeśli jest to akt, który „nie miał nigdy miejsca” i który „jest całkowicie [i jest nawet powiedziane «całkowicie», przyp. red.] inny od tego, na przykład, należącego do Świętego papieża Celestyna V”, to jest rzeczą naturalną, aby w kadrze teologicznym i kanoniczym zadać sobie pytanie na temat jego natury i jego konsekwencji, a to między innymi dlatego, iż po stwierdzeniach wywołujących takie wrażenie, nie zaistniały proporcjonalne wyjaśnienia. Nie wiemy nawet czy istnieją dokumenty, które by określały i kanonicznie precyzowały takie nowości, zredagowane być może w dniach poprzedzających 11 lutego 2013 czy natychmiast potem, w których to dniach potestas była jeszcze z pewnością pełna i niepodważona.


Następnie temat się komplikuje, gdyż takie stwierdzenia następują zaraz po zagadnieniu – niesłychanym, aż do 2013 roku – „Papieża emeryta”. Chodzi tutaj o innowację, której nie należy nie doceniać, gdyż, jak nam to mówi tekst, absorbowała ona samego Benedykta XVI, angażując jego głęboką refleksję: „Już od dłuższego czasu zastanawiał się dogłębnie, z punktu widzenia teologicznego, nad możliwością [istnienia] papieży emerytów w przyszłości”. Otóż kwestia zrezygnowania z tronu papieskiego jest kwestią zdefiniowaną już od dawna, nie tylko na skutek Papieża Celestyna, lecz również poprzez wiele innych dyskusji teologicznych, jak na przykład poprzez dogłębne badania rozwinięte w celu znalezienia drogi wyjścia ze Schizmy Zachodniej [4]. Z pewnością nie mogło ujść Papieżowi teologowi, iż nie ma potrzeby bardzo długiej refleksji z punktu widzenia ni teologicznego, ni kanonicznego, na temat natury, sposobów i konsekwencji takiego aktu, jeśli mamy na myśli dokonanie go według klasycznych formuł Celestyna. A jednak mówi się nam, że była potrzebna refleksja „dogłębna” – i dobrze zauważmy – nie na temat stosowności i okoliczności roztropnościowych, lecz „z punktu widzenia teologicznego”. Nad czym należy się zastanawiać?


Ta ostatnia deklaracja kładzie nacisk między innymi na fakt, iż to, co na tak długo zaangażowało refleksję teologiczną Benedykta XVI, to była rola „Papieża emeryta”. Wydawałoby się więc wykluczonym, przeciwnie do pewnych bardzo uproszczonych stwierdzeń pochodzących z wielu środowisk, iż nazewnictwo „Papież emeryt” ma być uznawane jako zwykła metafora, jakby po to, aby wskazać specjalne przywiązanie do Papiestwa. Tego typu odwołanie do swojej byłej roli, w przypadku, gdy jest ono tylko w porządku uczuciowo-modlitewnym, a w żadnym wypadku jurysdykcyjnym, może nieść ze sobą dużo modlitwy i co najwyżej kilka nostalgicznych łez, ale z pewnością nie wymaga długich refleksji teologicznych. Podczas gdy tutaj mowa jest o kwestii nie tylko całkowicie nowej, lecz także długo medytowanej z punktu widzenia teologicznego.


Klasycznemu kadrowi teologicznemu i kanonicznemu brakuje w tej konkretnej kwestii jasnego powrotu do „Pietro da Morrone”. Taki brak – jeśli chodzi o klasyczne zrzeczenie się – „istotnie nigdy nie miał miejsca”.


Tak więc, abp Gänswein w domyśle stwierdza, że intentio Papieża Benedykta XVI – a wszyscy zdają sobie sprawę z wagi intentio w akcie tego rodzaju – była zawsze taka sama. „Przed i po swojej dymisji”, lecz przede wszystkim „przed”.


Cytujemy: „Przed i po swojej dymisji Benedykt rozumiał i rozumie swoje zadanie jako partycypację w takiej «posłudze Piotrowej». Pozostawił Tron papieski, jednakże poprzez swój krok z 11 lutego 2013 roku nie pozostawił całkowicie tej posługi. Wręcz przeciwnie, zintegrował on osobisty urząd z wymiarem kolegialnym i synodalnym, jakby wspólną posługą”.


Tak, więc kiedy Benedykt XVI dokonywał aktu, jego intentio była związana z pozostawieniem posługi Piotrowej… jednakże nie pozostawiając jej całkowicie? Otóż jedyny sposób na odczytanie tego zdania, aby miało ono sens oraz pozostając w logice klasycznej (która jako jedyna ustanawia prawo) jest taki, iż porzucenie, o którym mowa, nie dokonało się „pod tym samym względem”. Czy nie stwierdzamy właśnie, że miało miejsce porzucenie jednego aspektu posługi, lecz nie innego? Czy nie mówimy o intencji częściowego porzucenia takiej posługi?


Nie przez przypadek mówi się o „partycypacji w takiej posłudze Piotrowej”. „Partycypować” oznacza „partem habere”, lecz jaką partycypację w posłudze, w Plenaria et Suprema Potestas, (a jest powiedziane, że nie chodzi o partycypację tylko symboliczną, lecz o „jakby wspólną posługę”) może mieć duchowny, jeśli nie jest mu dana przez samego Papieża? A przede wszystkim, jak ktoś może sam sobie udzielić na przyszłość partycypację „w takiej posłudze”, prawdopodobnie aż do swojej śmierci, nawet przed wyborem swojego Następcy? Ta „ciągłość partycypacji” po „dymisji” na czym się opiera, jeśli nie na władzy Kluczy?


Powszechnie znane na ten temat jest autorytatywne zdanie kanonisty Stefana Violi, profesora prawa kanonicznego fakultetu teologii na Emilia Romana. Pisze on specyfikując osobliwość rezygnacji Benedykta XVI: „Fundamentem teologiczno-prawnym jest plenitudo potestatis ustanowiona przez kanon 331. To właśnie w całości władz związanym z urzędem jest zawarta także potestas privativa, to znaczy wolna i niepodważalna zdolność do zrezygnowania ze wszystkich władz bez rezygnowania z munus” [5]. 


Otóż, abstrahując nawet od niemałego problemu dotyczącego tego, co może, a co nie może być ustąpione z władzy pontyfikalnej, jest rzeczą pewną, iż tylko ten kto zachowuje Potestas w sposób najwyższy i pełny może zadecydować co z urzędu Piotrowego zachowuje osobiście, a co oddać w nadaniu (osobistym czy kolegialnym) [6].


Abp Gänswein zaczął trochę wcześniej podkreślając wagę i trwałość papiestwa monarchicznego: „Tak jak za czasów Piotra, dzisiaj także Kościół jeden, święty, powszechny i apostolski posiada ciągle jedynego prawowitego papieża”. Teraz zaś mówi nam o „integracji”, zgodnie z którą – nawet jeśli „urząd osobisty” pozostaje nienaruszony – można wprowadzić wymiar przewidujący „jakby wspólną posługę”. To „jakby” staje się niezbędne, gdyż w rzeczywistości nie istnieje – nie nigdy nie będzie mogło istnieć – Papiestwo nie będące monarchiczne.


Nie jest rzeczą łatwą ustalenie z jasnością o czym jest teraz mowa. Być może mówi on (w spójności ze swoimi pozostałymi stwierdzeniami) o pewnego rodzaju przyłączenia do władzy pontyfikalnej drugiego podmiotu, oprócz rządzącego Papieża? Rola tego drugiego podmiotu nie jest klarowna. W jakim stopniu ten ostatni, który nie byłby Papieżem, lecz raczej jakby pewnego rodzaju „przyłączonym Super-Biskupem”, mógłby używać „de facto” prerogatyw papieskich w „rozszerzonym urzędzie”? I z jakiej racji mógłby on wykorzystywać nazwę „Papież”, przede wszystkim, jeśli nie posiada munus, lecz tylko przyłączenie do ministerium? Abp Gänswein podkreśla między innymi, że „słowo klucz tej deklaracji to munus”. Jest to rzeczą oczywistą, gdyż właśnie brak w takiej deklaracji jasnej rezygnacji z munus sprawiło, że napisano o tym już tak wiele.


Sekretarz Papieża kontynuuje, mówiąc dlaczego Benedykt jest jeszcze Jego Świątobliwością: „Od wyboru jego następcy Franciszka 13 marca 2013 roku nie ma dwóch papieży, ale istnieje de facto rozszerzony urząd – z jednym członkiem aktywnym i jednym członkiem kontemplatywnym. Dlatego też Benedykt XVI nie zrezygnował ze swojego imienia ani z białej sutanny. Dlatego poprawna formuła zwracania się do niego jeszcze dzisiaj to «Świątobliwość»; i to dlatego, między innymi, nie wycofał się on do odizolowanego klasztoru, lecz wewnątrz Watykanu – jakby postawił tylko krok w bok, aby zrobić miejsce dla swojego następcy i dla nowego etapu historii papiestwa, które on sam dzięki temu krokowi wzbogacił poprzez «centralę» swojej modlitwy i swojego współczucia, znajdującą się w ogrodach watykańskich”.


Problem pozostaje, nawet jeśli inaczej przedstawiony. Jeśli coś papieskiego pozostaje w Benedykcie XVI poprzez swoją wolę „przed i po swojej dymisji” – nawet tytuł „Świątobliwości”, który odnosi się do świętości munus, a nie człowieka – to wydaje się, że mogło to mieć miejsce tylko z mocy tej jurysdykcji, którą Chrystus powierzył mu w kwietniu 2005 roku.


Jedno z najbardziej właściwych tłumaczeń munus w kontekście kanonicznym, to być może właśnie słowo „urząd”. Sekretarz Benedykta mówi: „nie pozostawił on urzędu Piotra – co byłoby dla niego całkowicie niemożliwym po swojej nieodwołalnej akceptacji urzędu w kwietniu 2005 roku. Poprzez akt nadzwyczajnej odwagi, wręcz przeciwnie, odnowił on tenże urząd (również przeciwko opinii doradców z dobrymi intencjami i bez wątpienia kompetentnych)”.


Nie można zrozumieć również, dlaczego pozostawienie urzędu „byłoby dla niego całkowicie niemożliwe”, chyba że poprzez motyw dobrowolny, gdyż – tak jak to zrobił Celestyn – jest z pewnością możliwym opuszczenie urzędu Piotrowego. Zdanie to potwierdza w każdym razie wagę „słowa klucza munus”, absolutną nowość sytuacji oraz odkrywa w tym samym czasie sprzeciw ekspertów, prawdopodobnie teologów i kanonistów wobec takiego „wyjątkowego” rozwiązania.


Czas przyniesie z pewnością nowe światło, lecz przez te deklaracje podniesione kwestie eklezjalne pozostają wielkiej wagi.


Wreszcie, jeśli chodzi o okoliczności aktu, których to waga jest tak wielka, że warunkują moralność tegoż aktu w szerokim słowa znaczeniu i które być może chowają prawdziwy klucz do lektury, to pozostawiamy jeszcze raz głos sekretarzowi Benedykta XVI: 


Józef Ratzinger, po jednym z najbardziej krótkich wyborów w historii Kościoła, zostaje wybrany po jedynie 4 skrutyniach, po dramatycznej walce między tak zwaną «Partią Sól Ziemi» («Salt of Earth Party») skupiającej się wokół kardynałów López Trujíllo, Ruini, Herranz, Rouco Varela czy Medina a tak zwaną «grupą z Saint–Gall» skupiającej się wokół kardynałów Danneels, Martini, Silvestrini, Murphy-O’Connor; grupą, którą niedawno kardynał z Brukseli, czyli sam Danneels, zdefiniował w żartobliwym tonie jaki «pewnego rodzaju mafia–club». Wybór był z pewnością rezultatem starcia, do którego klucz został właściwie dostarczony przez samego Ratzingera, będącego kardynałem dziekanem, w historycznej homilii z 18 kwietnia 2005 w bazylice Świętego Piotra; i to właśnie tam «dyktaturze relatywizmu, który nie uznaje niczego jako definitywne i który pozostawia jako miarę ostateczną „ja” i jego pożądania» przeciwstawił inną miarę: «Syna Bożego i prawdziwego człowieka» jako «miarę prawdziwego humanizmu»”.



Redakcja Disputationes Theologicae







[1] P. Herde, Celestino V, Santo, w Enciclopedia dei Papi, II, str. 268. Na temat dokumentacji historycznej i kanonicznej i tekstów zebranych pod Pontyfikatem Bonifacego VIII, patrz także: Idem, Celestino V (Pietro del Morrone). Il Papa angelico, L’Aquila 2004; V. Gigliotti Fit monachus, qui papa fuit”: la rinuncia di Celestino V tra diritto e letteratura w Rivista di Storia e letteratura religiosa, 44 (2008), str. 257–323.

[2] Cytowany kanon jest w łączności ze stałą tradycją kanoniczną, poczynając od Liber Sextus Decretalium Bonifacego VIII aż do swojego bezpośredniego poprzednika, kan. 221 Kodu Prawa Kanonicznego z 1917 roku.

[3] Georg Gänswein, Wypowiedź z 21 maja 2016 roku, Watykan. Patrz: Benedetto XVI, la fine del Vecchio, l’inizio del nuovo, l’analisi di Georg Gänswein, http://www.acistampa.com/story/bendetto–xvi–la–fine–del–vecchio–linizio–del–nuovo–lanalisi–di–georg–Gänswein–3369. Pogrubienie jest redakcji.

[4] Cfr. Johannes Grohe, Deposizioni, abdicazioni e rinunce al Pontificato tra 1046 e 1449, w Chiesa e Storia 4 (2014), str. 55–72.

[5] S. Violi, La rinuncia di Benedetto XVI. Tra storia, diritto e coscienza, w Rivista teologica di Lugano 18 (2013) str. 155–166.

[6] Na temat pochodzenia i natury papieskiej władzy jurysdykcyjnej oraz nadania jurysdykcji, patrz także: S. Carusi, Episcopalismo, collegialismo e Sommo Pontificato, w Disputationes Theologicae z 29 czerwca 2014 roku.